*ten post nie ma tytułu, za to jest absurdalnie długi*
Ostatni post na tym blogu pojawił się około 8
lutego, co oznacza, że przez 166 dni nie wchodziłam w ogóle na blogger, nie
czytałam, nie komentowałam (w większości) żadnych blogów, ani też sama nic, a
nic nie wstawiałam. Jakoś nie było stresu, że dzikie tłumy będą się martwić
moją nieobecnością, ale z tego co widzę codziennie było trochę wejść, więc
postanowiłam coś naskrobać. W woli wyjaśnienia i trochę też przeprosin.
Ostatnio przechodziłam ciężki dosyć okres w swoim życiu (okej, wiem, oklepane,
nudne i co w ogóle może nastolatka wiedzieć o życiu). Na tym etapie to już nie
tajemnica, że mam słabość do chemicznych łakoci. No jakby, tak czasem bywa w
życiu. Nie lubię alkoholu, nie palę, nie puszczam się na wszystkie strony, nie biorę
w żyłę (zbytnio). Ale psychotropy są fajne i tak już jest.
Na szczęście - lub i nie - wracam na prostą i, mam nadzieję,
do blogowania. Niezależnie czy ktoś czyta to co piszę, czy nie, zawsze lubiłam
puszczać moje małe perełki w eter. Nigdy nie prowadziłam pamiętnika, ale wydaje
mi się, że to musi być właśnie takie uczucie.
Teraz tak *jak dotrwaliście do tego momentu bez zabicia
się, gratuluję* usiądźcie gdzieś, jeśli akurat nie macie nic lepszego do
robienia, bo przewiduję, że ten post będzie długi (uwaga! będą doznania
wzrokowe)
Planuję nieco zmienić tego bloga. Nie będzie tu już tylko
tekstów i rysunków, ale trochę z różnych dziedzin. Fotografia, rysunki, dłuższe
i krótsze teksty, trochę takich moich gdybanek i jeszcze sama nie wiem co. Może
moda jakaś (boże broń, z modą to ja mam tyle wspólnego, że czasami się ubiorę)
Myślę, że przynajmniej do końca wakacji będzie coś co tydzień.
Jak ktoś być może zobaczył, mój nick się zmienił. Pierwszy
raz od samiutkiego początku, od założenia mojego najpierwszego bloga w 2012.
Zostawiam Possessed, ponieważ ten etap w moim życiu chciałabym już zamknąć na
trzy spusty. Zamieniam "Opętaną" na coś milszego. Caramel to jedna z
moich najukochańszy postaci. (OC, jak już chcemy być tacy światowi)
Kolejna ważna rzecz u mnie to to, że tymczasowo przerwałam
pisanie Lodowych Kwiatów, ale bez stresu, skończę je na pewno. Po prostu
później. Ponieważ teraz... pracuję nad wydaniem powieści. Jeśli wszystko
pójdzie dobrze stanie się to już w przyszłym roku (ale wiadomo jakie bywa
życie, gówniane i smutne, więc na razie wszyscy przyjmujemy najgorsze, heh).
Ten ciężki okres w życiu wyszedł w sumie całkiem na dobre, ponieważ w jakiś
sposób zdołałam przekształcić wszystkie złe doświadczenia w coś dobrego. Roboczy
tytuł to Krew smakuje jak wata cukrowa. Ba dum tsss. O tym kiedy indziej. Być może
opublikuję kiedyś fragmenty, albo jak osiągnę totalną klapę z wydawaniem, to
opublikuję całość. A jak będzie fajnie i różowo, to każdemu obecnemu odpalę
darmowy egzemplarz, a jakże.
To chyba tyle na ten post, i tak już odnoszę wrażenie, że
za bardzo nudzę.
Całuję w ryjuszki wszystkich tych, którzy jakimś cudem tu
trafili i tych, którzy - o zgrozo - dotrwali do końca tego posta,
Już nie Poss,
Caramel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz