wtorek, 1 sierpnia 2017

               Odprowadziłam dzisiaj mojego najlepszego przyjaciela na dworzec. 
               Siedziałam na jego walizce pod wejściem do mcdonalda, gdy kupował bilet na pendolino do Krakowa. Okropnie się czułam siedząc na tej walizce, którą wcześniej pomogłam mu wybrać, w której były wszystkie jego rzeczy. Ale jeszcze gorzej byłoby mi stać, ponieważ klimatyzacja nie działała (albo i w ogóle jej nie było - nie wiem) i czułam, że jest mi goręcej, niż powinno. Gdy kupował te walizkę przez internet, kupił mi absurdalnie okropny plecak w kształcie pingwina, żebym miała w co się spakować, gdy przyjadę odwiedzić go w Krakowie w przyszłym roku. Pewnie nigdy nie przyjadę. Nie znoszę długich podróży.
               Mieliśmy jakieś pół godziny czasu do planowanego przyjazdu. Nie rozmawialiśmy w ogóle przez ten czas. On nic nie mówił, więc i mi zdawało się, że nie powinnam przerywać ciszy. Po prostu siedziałam na ławce, z głową na jego ramieniu, w tłumie obcych ludzi. Pomyślałam sobie wtedy, że wcale nie wyrosłam z dziecięcego zauroczenia, przez które zaczęła się nasza znajomość. I że ciężko tak sobie dawać radę, kiedy twoja miłość jest nieodwzajemniona. 
          Kiedy pociąg wjechał na peron podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Uśmiechał się krzywo, ze zmarszczonymi brwiami i smutnymi oczami. Chciałam odwzajemnić jego uśmiech, ale zwyczajnie mi nie wyszło. Płacz także mi się nie udał, więc po prostu przytuliłam go mocno, żeby wiedział, że jest mi przykro, że musimy się rozstać. Boże, jak strasznie było mi przykro. Z drugiej strony wiedziałam, dlaczego wybrał uczelnię tak daleko od domu i dlaczego wyjechał tak długo przed rozpoczęciem roku akademickiego. Też pewnie uciekałabym od toksycznej matki i aroganckiego ojczyma. Trudno mi powiedzieć, bo empatia nigdy nie była moją mocną stroną. 
Nim pednolino w końcu ruszyło, wyszedł jeszcze na chwilę, żeby pocałować mnie w czoło i zapewnić, że będziemy w stałym kontakcie. Pewnie nie będziemy. Żadne z nas nie odbiera telefonów. 
Cała moja miłość na darmo.

a to akurat mój blablador 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz